[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kiem...
Wyatt przeklął pod nosem.
- Mnie z pewnością doprowadzasz do szału - odparł. - Nie jestem dobry. Kiedy do-
rastałem, moi krewni nie radzili sobie ze mną. Byli bezwzględni, wściekli, że przeżyłem,
ale też nie mylili się co do mnie aż tak bardzo. Robiłem wszystko, żeby uprzykrzyć im
życie.
R
L
T
Alex westchnęła. Poznała drobny fragment przeszłości Wyatta, i to przepełniło ją
bólem. Przypomniała sobie, co Wyatt mówił kiedyś o doskonałości. Pamiętała mężczy-
znę, który nazwał małego chłopca durniem, i Wyatta, który tłumaczył przerażonemu
dziecku, że też popełnił wiele błędów.
- Rodzina chciała cię zmienić i kontrolować. - Bała się, że głos jej się załamie.
Wyatt popatrzył na nią spode łba.
- Nie podzieliłem się tym z tobą, żebyś mi współczuła. Nie rozmawiam o tym... z
nikim. I nigdy nie będę rycerzem w lśniącej zbroi. Zraniłbym cię mimo woli, a tego bym
nie zniósł. Więc nie patrz na mnie tym swoim wzrokiem, który mówi: zaopiekuję się to-
bą. Patrzysz tak na gości.
- Wtedy to ci się podoba.
- Ja nie jestem gościem.
- Jesteś moim szefem.
- Tak. - Wyatt uścisnął jej dłoń. - Nie każ mi się o ciebie martwić.
Alex nabrała już pewności, że kiedy Wyatt rozstawał się z kobietą, dręczyło go po-
czucie winy. Randy miał rację. Człowiek, którego losem jest cierpienie, który nie zaznał
w dzieciństwie miłości, popada w przesadę w staraniach, by udowodnić, że zasługuje na
swoje miejsce na ziemi. Może chce zebrać zaszczyty i nagrody, by je rzucić w twarz tym,
którzy w niego nie wierzyli. Przejmuje się, że jest powodem czyjegoś cierpienia, gdyż
zbyt dobrze je poznał.
- Naprawdę skrzywdziłeś jakieś kobiety? - spytała zaskoczona własną odwagą. Z
miny Wyatta wynikało, że jego też zaskoczyła. - Przepraszam. Nie powinnam pytać.
Wyatt westchnął i ściągnął brwi.
- Powinnaś, jeśli to cię niepokoi. Odpowiedz brzmi tak. I nie. Fizycznie nikogo nie
skrzywdziłem. Ale emocjonalnie? Tak, po wielokroć tak.
Było jasne, że miał to sobie za złe.
- W porządku. Postaram się nie przysparzać ci trosk - obiecała. - Nastawię budzik
w zegarku i będę robić przerwy w pracy. W razie czego Randy mi przypomni. Nie roz-
choruję się. - I nie zakocham się w tobie, żeby w twoich oczach nie było tej udręki, doda-
ła w myśli.
R
L
T
Jego twarz odrobinę pojaśniała.
- Mam jednak twarde zasady, jeśli chodzi o etykę zawodową - podjęła. - Mówiłam
ci, ile dla mnie znaczy praca, ile daje mi siły. Więc... skoro nie lubię zbyt długich przerw
na lunch, powinniśmy się brać do jedzenia. - Teraz już całą sobą czuła, że Wyatt wciąż
trzyma jej dłoń.
Kiedy spuściła wzrok, puścił ją i wzruszył ramionami.
- Przepraszam.
Alex chciała mu przypomnieć, że to ona pierwsza go dotknęła, ale gdy tylko otwo-
rzyła usta, zrozumiała, że wiedział, co chciała powiedzieć.
- To mój błąd - oznajmił.
Skinęła głową.
- Ty tu jesteś szefem.
Po powrocie do hotelu Alex zastanawiała się, jak utrzyma dystans w stosunku do
Wyatta, teraz gdy pozwolił jej zajrzeć do swojej duszy. Chciała mu pomóc. Znała to
uczucie i wiedziała, że gorzko tego pożałuje.
Zacznij planować powrót do San Diego, powiedziała sobie. To była dobra rada.
Sięgnęła po telefon.
R
L
T
ROZDZIAA DZIEWITY
Wyatt był w podłym nastroju. Zwierzenia Alex i jej próba robienia dobrej miny do
złej gry wywołały w nim złość, której nie chciał analizować. Jak ktoś mógł skrzywdzić
tak dobrą i pogodną osobę? Alex nie zasługiwała na to.
Musi o tym pamiętać, gdyż ostatnio zbyt często o niej myślał. A przecież nie był
lepszy od mężczyzn, którzy ją tak karygodnie potraktowali. Może po prostu powinien jej
zapłacić za dwa miesiące, i do powrotu Belindy zatrudnić kogoś mniej kompetentnego.
Wiedział jednak, że tego nie zrobi. Był bardzo zadowolony z jej pracy. A co gor-
sza, lubił się z nią droczyć, patrzeć na nią, dotykać jej. Przez ten krótki czas, jaki miała
tutaj spędzić, zamierzał się tym cieszyć.
- Na pewno nic ci nie jest? Ilekroć wspominamy o twoim szefie, robisz się czerwo-
na - powiedziała Jayne pózniej tego wieczoru.
Przyjaciółki korzystały z połączenia wideo. Alex rozmawiała z Jayne i Molly. Se-
reny z nimi nie było. Wróciła do Las Vegas, do mężczyzny, którego poślubiła podczas
ich wspólnego weekendu. Alex spotkała się z nią na krótko, kiedy Serena do niej wpadła
z prośbą o pomoc w kupnie sukni odpowiedniej dla żony kandydata na burmistrza.
- Nic mi nie jest. Serio. Niepokoję się o Serenę. Ona naprawdę jest jakaś nieswoja.
- Wiem. Odniosłam wrażenie, że jest zdezorientowana, nieszczęśliwa. %7łałuję, że
nie spędziłyśmy razem tamtego wieczoru - powiedziała Jayne.
Molly zmarszczyła czoło.
- Uhm. Tak byłoby lepiej.
Czy w oczach Molly dostrzegła coś więcej prócz troski o Serenę? Alex nie była te-
go pewna.
- Porozmawiam z nią przy najbliższej okazji - rzekła Alex.
- Tak, a kto z tobą porozmawia? - spytała Molly.
- Przyrzekam, że jak się pogubię, powiem wam. Na razie daję sobie z tym radę.
Zapadła długa cisza.
- To znaczy z czym? - spytała Jayne.
R
L
T
- Całowałam się z Wyattem. - Okej, to on ją pocałował. Co za różnica, skoro nie
protestowała?
- Alex... - zaczęła Molly.
- Wszystko jest pod kontrolą. To bez znaczenia.
- Nie podoba mi się to, co mówisz, i to, co ukrywasz. - Głos Molly zadrżał. - Męż-
czyzni to kłopoty.
- Mogą ci zrujnować życie, jeśli im pozwolisz - dodała Jayne.
- Jestem silna. Nie pozwolę, żeby ktokolwiek zrujnował mi życie. - Nawet ja sama,
pomyślała Alex.
- Ale on cię pocałował - nie przestawała Molly.
- Czyste pożądanie, nic romantycznego. - To był najbardziej namiętny pocałunek,
jakiego dotychczas doświadczyła. - Miłe, ale bezpieczne. Nie zaangażowałam się.
- Powtarzasz się, Alex. Ta rozmowa mnie nie uspokoiła - stwierdziła Jayne.
- Tęsknię za wami. Będę często liczyć do dziesięciu, przez wzgląd na was i na sie-
bie - obiecała Alex.
Jej przyjaciółki uśmiechnęły się.
- Gdybyś nas potrzebowała...
- Dzięki. Skontaktuję się z Sereną.
Alex się rozłączyła. Rozmowa z przyjaciółkami przypominała jej rozmowę z mat-
ką. Kochała je, tęskniła za nimi, ale nie miała odwagi im wszystkiego wyznać. Gdyby to
zrobiła...
- Zamartwiłyby się - mruknęła pod nosem.
Tak jak ona się o nie martwiła. Zwłaszcza o Serenę. Kiedy więc Serena zadzwoniła
z propozycją, by spotkały się w Hennesey, irlandzkim pubie, Alex bardzo się ucieszyła.
- Nie do wiary, że jesteś z powrotem w Vegas! To cudownie.
- Tak dobrze cię widzieć - powiedziała Serena, co nie zabrzmiało jednak radośnie. -
Usiądzmy na zewnątrz. Tu jest świetna muzyka, ale ja chcę usłyszeć, co u ciebie.
- U mnie? - Alex zaczęła opowiadać o projektach, które realizowała w hotelu.
- Jayne i Molly mówiły, że całowałaś się z szefem...
R
L
T
- Sereno - Alex naśladowała ton przyjaciółki. - Czy mam się do ciebie zwracać pa-
ni Benjamin?
Serena zamrugała, a potem się roześmiała.
- Okej, jesteśmy kwita. Niezła z nas para, co? Jak to się dzieje, że życie tak się
komplikuje?
- Przyjechałyśmy do Las Vegas i rozpoczęłyśmy kilka spraw, których nie przewi-
działyśmy. - Alex wypiła łyk drinka. - Kochasz go, Sereno? Czy on cię kocha?
Serena zawahała się. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl
  •