[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mojej klatce ze skrzyżowanymi nogami i oczyma utkwionymi w suficie pokoju. Byłem
skoncentrowany do granic wytrzymałości.
Pół godziny wcześniej dołączył do nas drugi statek, byłem tego pewien. Zrzuciliśmy kotwicę
i ktoś wszedł na pokład, ktoś, kto mówił naszym językiem.
Nie potrafiłem rozróżnić słów, choć poznawałem melodię zdań i akcent. Im dłużej
wsłuchiwałem się w dobiegającą z góry rozmowę, tym bardziej byłem przekonany, że nie ma
tam żadnego tłumacza. Ten człowiek musiał być wysłańcem królowej i znał język piratów.
Wreszcie Różyczka usiadła na posłaniu. Przeciągnęła się niczym kociak i spojrzawszy w dół,
na mały trójkąt cienkiego metalu między nogami, zdawała się wszystko sobie przypomnieć.
Oczy miała zamglone i wszystkie gesty wykonywała w dziwnie zwolnionym tempie.
Odgarnęła złote włosy za ramiona, następnie spojrzała w lampkę wiszącą u sufitu i zamrugała
powiekami. Potem dostrzegła mnie.
 Tristan...  szepnęła. Wychyliła się do przodu i złapała
za kraty.
 Cii...  mruknąłem, wskazując w górę. Pospiesznie, szep
tem, opowiedziałem jej o przybyciu drugiego okrętu i o tajemni
czym gościu.
 Byłam przekonana, że wypłynęliśmy daleko w morze 
powiedziała.
W klatce pod nią spał książę Laurent, nieszczęsny uciekinier
215
z zamku, natomiast w klatce nad nią  książę Dmitri, który przybył do wioski wraz z nami.
 Kto wszedł na pokład?  zapytała szeptem.
 Bądz cicho, Różyczko!  odrzekłem. Jednakże nie miało
to większego znaczenia, bo i tak nie mogłem zrozumieć, co mó
wią na pokładzie. Wiedziałem tylko, że toczą burzliwe rozmowy.
Różyczka miała niewinną minę, choć złoty olejek, którym była posmarowana, uwydatniał
każdy kuszący szczegół jej ciała. Wydawała się mniejsza, bardziej krągła i jeszcze bliższa
doskonałości. Umieszczona w klatce przypominała jakieś egzotyczne stworzenie
przywiezione z zamorskich krajów tylko po to, by przeznaczyć je do ogrodów rozkoszy.
Pewnie wszyscy tak wyglądaliśmy.
 Może jeszcze nas uratują  powiedziała z niepokojem.
 Nie wiem  odparłem. Dlaczego nigdzie nie było żoł
nierzy? Dlaczego słyszałem tylko ten jeden głos? Nie chciałem
jej przerazić, lecz dopiero teraz byliśmy prawdziwymi, pojma-
nymi niewolnikami, a nie zabawkami pod opieką Jej Królewskiej
Mości.
Wreszcie także Laurent odzyskał przytomność i wstał powoli, obolały od pręg i obrzmień
pokrywających całe jego ciało; pokryty złotym olejkiem wyglądał równie pięknie jak
Różyczka. W rzeczy samej, przedstawiał sobą dość dziwny widok, z pręgami po chłoście
uwydatnionymi przez złoty olejek, tak że wydawały się jedynie ozdobnymi szczegółami.
Może nasze pręgi zawsze miały jedynie ozdobny charakter? Jego włosy, tak zaniedbane,
kiedy odbywał swą karę na krzyżu, były teraz pięknie uczesane i starannie ułożone. Zamrugał
powiekami, żeby pozbyć się resztek snu, i spojrzał na mnie.
Pospiesznie opowiedziałem mu, co się stało, i wskazałem sufit. Teraz już wszyscy
przysłuchiwaliśmy się głosom dobiegającym z góry, lecz nie wydaje mi się, żeby oni byli w
stanie usłyszeć coś więcej niż ja sam.
Laurent potrząsnął głową i z powrotem opadł na posłanie.
 Cóż za przygoda!  powiedział z wolna. W jego głosie
poza resztkami snu brzmiała także dziwna obojętność.
216
Słysząc to słowo, Różyczka uśmiechnęła się do siebie, po czym zerknęła na mnie nieśmiało.
Byłem zbyt wściekły, by cokolwiek powiedzieć. Przede wszystkim jednak czułem się
bezradny.
 Zaczekajcie  rzekłem i uklęknąwszy, chwyciłem pręty
w obie dłonie.  Ktoś nadchodzi.  Czułem głuche wibrowanie
w kratach.
Drzwi do pokoju otwarły się i weszło dwóch ubranych w jedwabne szaty chłopców, którzy
wcześniej zajmowali się nami. Obaj nieśli żelazne lampki oliwne w kształcie statków.
Pomiędzy nimi stał wysoki, starszy dżentelmen w znajomym dublecie i obcisłych spodniach,
z mieczem u boku i sztyletem zatkniętym za gruby skórzany pas. Jego oczy niemal gniewnie
omiotły całe pomieszczenie.
Wyższy z chłopców przemówił do niego śpiewnym, miękkim językiem, mężczyzna zaś skinął
głową i z gniewnie zmarszczonym czołem wykonał jakiś gest.
 Tristan, Różyczka i Laurent  rzekł, wchodząc dalej do
pokoju.
Słysząc to, młodzieńcy poczuli się wyraznie zaskoczeni. Spuścili wzrok, po czym wyszli,
zostawiając lorda sam na sam z nami, niewolnikami, i zamykając za sobą drzwi.
 Tego się obawiałem  dodał tamten.  I Elena, Rosa- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl
  •