[ Pobierz całość w formacie PDF ]
urlopie.
S
R
- Ale... co zrobimy dzisiaj?
- Poprosiłem o zastępstwo - przyznał Andy - ale nie mieli
nikogo pod ręką. Już myślałem, że będę musiał was uziemić,
ale w porę przypomniałem sobie o moim starym kumplu
Alistairze.
- Pracował tu przede mną - wyjaśnił Tama.
- Alistair już nie lata - ciągnął Andy - ale ma ważną
licencję. Zajmuje się projektowaniem stron internetowych,
więc jest dyspozycyjny. Zgodził się nam pomóc Będzie
dyżurował w bazie, a jeśli trafi się wezwanie,? przy którym
trzeba będzie użyć wyciągarki, poleci z wami, ale tylko po to,
żeby ją obsługiwać. Zaznaczył, że jest już za stary na dyndanie
na linie. Zdaję sobie sprawę, że to trochę dziwny układ, ale nie
mamy wyjścia.
- Powiedziałem Andy'emu, że na akcje bez wyciągarki
spokojnie mogę łatać tylko z tobą.
- Mikki, oczywiście masz prawo odmówić - zaznaczył
Andy. - Dopiero zaczęłaś szkolenie, więc możesz nie czuć się
gotowa. Uprzedziłem Tamę, że najpierw musimy zapytać cię o
zdanie.
- Ja... jeśli Tama tego chce, to ja też - powiedziała wolno.
Jesteś pewny? Naprawdę ufasz mi na tyle, że mogę zostać
twoim partnerem? - pytały jej oczy. Tama odpowiedział jej
ciepłym spojrzeniem.
- Chcę, żebyśmy latali razem - powiedział.
- Dobrze, zobaczymy, co z tego wyjdzie - odparł Andy. -
Tama wspominał, że chciałby przyspieszyć kolejny etap
twojego szkolenia i zacząć trening na wyciągarce. W
porządku, ale uprzedzam, że i tak nieprędko będziesz mogła
wziąć udział w prawdziwej akcji z użyciem tego sprzętu. -
Spojrzał na Tamę. - Przede wszystkim bezpieczeństwo.
Pamiętasz o tym?
S
R
- Jak mógłbym zapomnieć? - mruknął w odpowiedzi, a
potem uśmiechnął się do Mikki i dodał: - Co masz zrobić jutro,
zrób dziś. Dobrze się składa, że przyszłaś dziś tak wcześnie.
Do roboty, Myszko.
I dobrze, i niedobrze, jak się wkrótce okazało.
Ledwie znikła jedna frustracja, natychmiast pojawiła się
druga. Jeszcze gorsza i bardziej złożona.
Zaczęło się od słów, które Tama rzucił po odejściu
Andy'ego.
- Chodz, najpierw założymy ci pieluchę.
- Rozumiem, że mówimy o uprzęży - odparła lekko, ale
terminologia trochę ją speszyła.
- Zaczniemy od podnoszenia pacjenta w uprzęży
trapezowej, bo to dużo bezpieczniejsze niż podciąganie na
noszach, które czasem trudno utrzymać w jednej pozycji -
tłumaczył, przeszukując skrzynię ze sprzętem. - Dobra, mam.
Będziesz pacjentem. Założę ci uprząż.
Wystarczyło, że zapiął jej specjalny pas, a wiedziała, że
będą kłopoty. Gdy przekładał szeroką taśmę między jej
nogami i dotknął jej ud, musiała zamknąć oczy.
- Przepraszam, inaczej nie da się tego zamocować -
zauważył.
A ona czuła, jak krew pulsuje jej w skroniach. Doznanie
nie było nowe, ale okazało się, że dotąd znała ledwie
namiastkę prawdziwego pożądania.
Nie miała nic przeciwko temu, by jej dotykał. Najchętniej
poprosiłaby o powtórkę. No i byłoby cudownie, gdyby nie
dotykał jej ud przez ubranie...
- Teraz zepnę razem nasze uprzęże. O tak. - Kontynuował
pokaz. - Musisz objąć mnie za szyję.
S
R
Chwycił ją mocno, tak jak trzymałby pacjenta, z którym
jechałby na jednej linie do huczącego nad głowami
helikoptera. Przywarł do niej całą długością ciała, a ona
poczuła, jak aż do kości przenika ją fala przyjemnego ciepła.
Musiała zagryzć wargi, by nie mruknąć z rozkoszy. I podczas
gdy ona miękła jak wosk, on nawet nie drgnął. Ani nie
powiedział słowa. Cisza potrwała jednak o jedno uderzenie
serca za długo. Tyle wystarczyło, by przeskoczyła między
nimi iskra.
Mikki zaczęła rozpaczliwie szukać ratunku. Rozsądek
podpowiadał, że powinna natychmiast się odsunąć i coś
powiedzieć. Na przykład zadać jakieś banalne pytanie o
sposób mocowania uprzęży. Albo jakieś inne. byle dotyczyło
spraw zawodowych.
Udało jej się wykonać tylko pierwszą część planu. Przy
drugiej poległa, bo nieopatrznie spojrzała w oczy Tamy. yle
się stało, że stanęli tak blisko siebie. Dla własnego dobra
powinni byli zachować większy dystans. Ale stało się.
Mikki widziała, że Tama patrzy na jej usta i była pewna,
że chce ją pocałować. Tak jak wtedy w basenie, gdy pomógł
jej wypłynąć z makiety helikoptera.
Patrzyła na niego jak urzeczona i nie mogła wydobyć z
siebie głosu. Bała się nawet oddychać, by nie prysł czar chwili.
Tak długo czeka na ten pocałunek.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]