[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pani Tran skinęła tylko głową.
- Dziecko - dodał pan Tran.
- Tak, będzie pani miała dziecko - zgodziła się Rebeka. - Jaki jest termin porodu? Pewnie w styczniu?
- Nie. - Mężczyzna zmarszczył ze zdziwienia czoło. -Teraz.
Może nie znał angielskiego zbyt dobrze, ale tym razem się nie pomylił. Po błyskawicznym zbadaniu pacjentki
Rebeka stwierdziła dziesięciocentymetrowe rozwarcie i zaczęła się modlić, by karetka pojawiła się na miejscu
wcześniej niż ten niecierpliwy bobas. Ogarnęła ją także panika. Czy pani Tran uczęszczała do poradni dla
przyszłych matek?
Czy była w bardziej zawansowanej ciąży, niż się wydawało, czy też dziecku spieszyło się na świat? Jeśli tak, to
niedobrze, bo lecznica nie dysponuje żadnym sprzętem dla wcześniaków.
- Proszę zostać na stole - nakazała, chwytając słuchawkę.
Po wezwaniu karetki posłała po Deirdre, która była wykwalifikowaną pielęgniarką. Deirdre, zaniepokojona
zapewne tonem Rebeki, pojawiła się niemal natychmiast.
- Pewnie wyczuwa moją panikę - mruknęła Rebeka i zrobiła listę narzędzi, których na pewno by potrzebowała,
gdyby rzeczywiście doszło do porodu.
Pacjentka leżała spokojnie na stole. Kształt jej brzucha bardzo się zmienił od chwili, gdy weszła do poczekalni.
Dziecko zeszło już do kanału rodnego, a brzuch kobiety zmiękł. W tej sytuacji nie warto było ustalać
spodziewanej daty porodu, a jakakolwiek rozmowa z mężem pacjentki nie miała sensu. Biedak, kompletnie nic
nie rozumiał i wydawał się równie przerażony jak Rebeka.
Pani Tran wydała głośny jęk.
- Czy pani prze? - spytała Rebeka z lękiem. - Proszę się na razie powstrzymać - powiedziała i zdała sobie
sprawę, że pacjentka nie zna przecież angielskiego. - Proszę oddychać. O tak... Już słyszę karetkę.
Kobieta oddychała posłusznie przez kilkanaście sekund, ale potem skurcze najwyrazniej się nasiliły, więc znów
zaczęła przeć. W tej samej chwili w gabinecie pojawili się dwaj sanitariusze. Starszy mężczyzna wprawnym
okiem ocenił sytuację.
- Próbuje się pani po prostu z tego wymigać, pani doktor -zażartował. - Nie wiem, który to miesiąc - odparła
poważnie Rebeka, nieskora do żartów. - Mówiłam to zresztą przez telefon.
- Proszę się nie martwić. Mamy wszystko, co trzeba. No i zdarzyło się już nam odebrać paru maluchów.
Ułożyli panią Tran na noszach.
RS
- Dzięki Bogu - westchnęła Rebeka. - Gdybym musiała przyjmować poród tutaj...
Pan Tran chwycił ją za rękę.
- Dziękuję, dziękuję - powtarzał. Nawet jego małżonka zdobyła się na uśmiech.
- Proszę mi nie dziękować - wymamrotała Rebeka przez zęby. - Powodzenia!
Szybko ruszyła za noszami, by przekazać sanitariuszom choć podstawowe informacje na temat pacjentki. Nie
miała jednak wiele do powiedzenia. Nie wiedziała na przykład, dlaczego Tranowie zwrócili się z prośbą o
pomoc akurat do niej. Czy pani Tran uczęszczała na badania kontrolne podczas ciąży? Teraz już było za pózno,
aby się tym martwić. W kilka sekund pózniej karetka odjechała.
- Co się stało? - spytał Harry, wręczając recepcjonistce ostatnie karty.
- Powiem ci przy kolacji - odparła Rebeka słabym głosem.
rozdział czwarty
Zaprosił Rebekę do małej włoskiej restauracji, która - jak się okazało - nie znalazła uznania u snobów.
Przedtem jednak zadzwonił do Marsha i uprzedził, że jego córka wróci pózniej. Przez cały czas zachowywał się
bardzo spokojnie i całkowicie panował nad sytuacją. Na przystawkę polecił Rebece krewetki z czosnkiem, a na
drugie lasagne z brokułami.
- Porozmawiamy o błędach w sztuce przez jakieś trzy minuty, a potem zmienimy temat. Może być opera?
- O... błędach... - wyjąkała.
- Jezu! Chyba jesteś zmęczona.
- Aha. Rozumiem. %7łart. Przepraszam.
- %7łart z podtekstem - dodał. - Postąpiłaś prawidłowo, rozumiesz?
- Ból brzucha! A Deirdre uprzedzała mnie przecież, że Tran nie zna angielskiego.
- Deirdre nie wyczuła niepokoju w głosie tego faceta, a to przecież ona z nim rozmawiała.
- Ale ja miałam często do czynienia z imigrantami. Mogłam się domyślić, że ci Wietnamczycy nie potrafią po
prostu wytłumaczyć, o co im chodzi. A Tran^mówił o bólu brzucha i dziecku. Gdybym skojarzyła te dwa
fakty...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]