[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zdecydowanie potrzebujesz wakacji. Ale czy trochę się nie
pospieszyłaś? Uwierz mi, wiem coś o tym. Jedna kłótnia o
niczym nie świadczy. Na pewno Benedykt zaraz tu będzie z
przeprosinami.
- Nic z tego, Mary. Przemyślałam to. Uwierz mi na słowo.
Widocznie w głosie Rebeki było coś, co przekonało
Mary.
- Chyba rzeczywiście wiesz, czego chcesz. Ale jeśli nie
pokłóciliście się... Zaraz, zaraz. Wróciłaś pózno...
Rebeka widziała prawie, jak pracuje mózg Mary, ale nie
zamierzała jej oświecać. Nagle Mary zaczerwieniła się.
- Wiem, byłaś dziewicą i zeszłej nocy... Tym razem
Rebeka oblała się rumieńcem.
- Biedactwo - ciągnęła Mary - kochaliście się i było
nienadzwyczajnie. Tak? Ale to jeszcze nie powód, żeby ze sobą
zrywać. Pierwszy raz rzadko jest cudowny dla kobiety. Niekiedy
trzeba trochę czasu...
- Mary, nic nie rozumiesz. - Nie mogła dłużej tego
GRZESZNA NAMITNOZ 57
słuchać. -Nic chcę Benedykta. Czy to jasne? - rzuciła ostro i zaraz
zrobiło jej się przykro - Przepraszam cię, Mary, ale wiem, co robię. A
teraz wybacz, ale chciałabym zadzwonić.
To powiedziawszy, wyszła sztywnym krokiem z kuchni.
Niepojęte, jak bardzo czyjeś życie może się zmienić w ciągu
dwudziestu czterech godzin, myślała ze smutkiem.
Z wahaniem podniosła słuchawkę. Joanna i Josh, koleżanka i
kolega ze studiów, pobrali się niedawno i mieszkali w
Northumbrii. Ucieszyli się, kiedy zadzwoniła ostatnim razem, by
powiedzieć, że jest zaręczona. Jak zareagują, gdy powie, że to
skończone? I czy będą chcieli przyjąć ją na kilka tygodni, za-
stanawiała się z niepokojem.
Niepotrzebnie się martwiła. Joanna zgodziła się na wszystko.
Rebeka z ulgą odłożyła słuchawkę. Musiała się tylko spakować i
mogła jechać.
Mary cicho zapukała do drzwi i weszła niosąc tacę z kawą i
ciasteczkami.
- Pomyślałam, że to ci dobrze zrobi, kochanie - powiedziała,
stawiając tacę na stole.
- Dziękuję. - Rebeka sięgnęła po filiżankę.
- Czy jesteś pewna, że postępujesz słusznie?
- Tak, całkowicie. Na razie nie mogę ci tego wyjaśnić, może
kiedyś. Wiem tylko, że Benedykt Maxwell nie jest tym, za kogo
go uważałam, nie tym, kogo kochałam. Oboje z Rupertem
mieliście rację, ostrzegając mnie. Powinnam była was posłuchać...
Zadzwonił telefon. Brutalny dzwięk przerywający ich
rozmowę.
- Ja odbiorę - powiedziała Mary - Ty miałaś dość.
58 GRZESZNA NAMITNOZ
Więcej niż dość. Zastanawiała się, jak długo uda jej się
wytrwać przy zdrowych zmysłach.
- Tak, Ben. Rebeka rozmawiała przez telefon.
Rebeka pochyliła się i postawiła filiżankę na podłodze,
próbując przeczekać nerwowy ból brzucha. A wiec to Benedykt.
Wzięła głęboki oddech i wyprostowała się.
- Becky. - Mary wyciągnęła słuchawkę. - To Benedykt,
chce z tobą rozmawiać.
- Powiedz panu M axwellowi, że nie mam ochoty z nim
rozmawiać, widzieć go ani słyszeć o nim.
- Słyszałeś, Ben?
Rebeka nie usłyszała odpowiedzi Benedykta. Ruszyła w
stronę drzwi, ale powstrzymał ją okrzyk Mary.
- Ben, mam w domu małe dziecko, nie możesz dzwonić co
chwila, bo je obudzisz.
Rebeka podeszła do biurka i wyrwała Mary słuchawkę.
-Tak, panie Maxwell?
- Ależ Rebeko, znasz mnie dość dobrze, zwłaszcza po
ostatniej nocy, by mówić mi po imieniu.
Kąśliwa uwaga Benedykta doprowadziła ją do furii.
- Wręcz przeciwnie, drogi panie Maxwell, ostatnia noc
dowiodła, że wcale pana nie znałam - oznajmiła lodowato w
momencie, gdy Mary zamykała za sobą drzwi.
- Naga w moich ramionach, jęcząc wymawiałaś moje
imię. Prosiłaś mnie, abym cię poznał najdokładniej - mruczał
Benedykt z wyraznym rozbawieniem.
- Czy ma pan do mnie konkretną sprawę? - zapytała Rebeka,
odpędzając wizje, wywoływane przez jego słowa. - Czy też lubi
się pan bawić w świńskie telefony? Jeśli tak, to proszę dzwonić
na chybił trafił i nie zawracać mi głowy.
59
GRZESZNA NAMITNOZ
- Zawracam ci głowę, Rebeko?
-Już nie. Wprawdzie powiedziałam Mary, że nasze zaręczyny są [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl
  •