[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ciotki.
Najwidoczniej obecność takiego mężczyzny jak Josh, mimo że nie był w najlepszej
formie, dawała poczucie bezpieczeństwa. Szkoda, że tak się zachował zeszłej nocy. Teraz
Maggie musi trzymać go na dystans. Nie będzie więcej w środku nocy biegła mu z pomocą,
to pewne.
Wzięła prysznic i szybko wciągnęła dżinsy i pomarańczową bluzeczkę. Właśnie
kończyła wiązanie swych grubych włosów w koński ogon, gdy jej wzrok padł na zgniecioną
karteczkę, która leżała na stole. Maggie z drżeniem przypomniała sobie minioną noc.
Josh posiadał niepokojący męski urok. Swobodna poza, jaką przybrał, leżąc w starym
wielkim łożu, wydawała się Maggie wyzywająca. Ciemne zwichrzone włosy dodawały, i tak
przystojnemu mężczyznie, urody. Kędzierzawy puch na jego torsie zwrócił uwagę
dziewczyny. Nie mogła wprost oderwać wzroku od jego mocnej piersi. Zapragnęła pogłaskać
i pieścić ciało Josha, by uśmierzyć ból posiniaczonych żeber. Zmiałe spojrzenia mężczyzny
ogarniające całą jej postać pobudziły zmysły i nic nie można było na to poradzić. Doszła do
wniosku, że kiedy mówił o straconych złudzeniach w związku z wykonywanym zawodem,
był szczery. Tylko prawy i uczciwy człowiek mógł tak przeżywać rozczarowanie. Josh z
pewnością nie pracował tylko dla pieniędzy.
Maggie pojęła, że nigdy nie zapomni sceny, która rozegrała się nocą w sąsiednim
pokoju. Wiedziała, iż podobna sytuacja nie może się powtórzyć. Mimo to zaczęła wyobrażać
sobie co by było, gdyby poszła do łóżka z Joshem Januarym. Nigdy w życiu nie czuła tak
silnej kobiecej ciekawości i nie bardzo umiała sobie z tym poradzić. Spokojna, pozbawiona
przygód przeszłość nie przygotowała jej nawet do codziennego obcowania z mężczyznami
takimi jak Josh.
Maggie zacisnęła usta i przestała przeglądać się w lustrze. Była do głębi poruszona
odkryciem, że Josh zwrócił na nią uwagę. Była też przekonana, iż zainteresowanie jej osobą
nie było nawet w połowie tak silne jak jej fascynacja tym w gruncie rzeczy nieznajomym
mężczyzną. Powróciła znowu myślą do ubiegłej nocy i przypomniała sobie widok
pobudzonego ciała Josha. Być może nie powinna przykładać do tego wagi. Mężczyzni
przecież tak łatwo się ekscytują. Była wystarczająco dorosła, by to wiedzieć. Josh podjął
wyzwanie rzucone przez Pułkownika, to wszystko.
Zapewniała samą siebie, że na pewno nie zadzwoni pod numer wskazany przez Josha.
Zastanawiała się, czy on rozpoczyna wszystkie znajomości od sprawdzenia danej osoby.
Bardzo prawdopodobne. Nie ma w nim krzty romantyczności. Zapewne praca, która odarła go
ze złudzeń, zniszczyła w nim uczuciowość, podobnie jak wiarę w ludzi.
Mimo to Maggie nie mogła się zmusić do podarcia kartki z numerem telefonu.
Podniosła ją i trzymała w drżących palcach. Josh musiał być przekonany, że ona nie omieszka
skorzystać z możliwości zasięgnięcia o nim opinii.
Zniechęcona wrzuciła zgniecioną kartkę do szuflady, zatrzasnęła ją i wyszła z pokoju.
W połowie schodów poczuła zapach świeżo parzonej kawy. Widocznie Odessa
wcześnie dziś wstała. Maggie uśmiechnęła się z zadowoleniem. Z uśmiechem na ustach
weszła do kuchni.
- Dzień dobry, Odesso - powiedziała, zanim zorientowała się, kto kręci się po kuchni. -
Kawa pachnie cudownie.
- Dzięki. - Josh odwrócił się do niej. - Robię dobrą kawę, proszę, oto filiżanka.
Maggie zatrzymała się, spoglądając na mężczyznę. Stał pochylony nad kuchennym
blatem i popijał kawę z kubka. Obok tkwiły kule. Wyglądał bardzo pociągająco w dreli-
chowej koszuli rozpiętej pod szyją. Bez wątpienia znakomicie prezentował się w dżinsach.
Ciemne włosy połyskiwały w promieniach słońca. Maggie odetchnęła głęboko i ruszyła do
przodu. Musi przyzwyczaić się do myśli, że przez miesiąc będzie tu co rano spotykać Josha.
Dziś raz na zawsze należało ustalić zasady postępowania we wzajemnych stosunkach.
Reguła numer jeden to zachowywać się tak, jak gdyby ostatniej nocy nic się nie stało. W
końcu, pomyślała z dziwnym uczuciem żalu, naprawdę nic się nie wydarzyło. Nawet nie
próbował jej pocałować. Po prostu zaproponował, by zebrała o nim informacje.
- Dziękuję. - Maggie wzięła kubek. - Ranny ptaszek z ciebie.
- Z ciebie też, jak widać. - Josh uśmiechnął się lekko. - To także nas łączy.
Wzruszyła ramionami, próbując zignorować jego kpiące spojrzenie.
- Jestem tu jedną z kucharek, jak pewnie zauważyłeś. Muszę wstawać wcześnie, czy
chcę, czy nie.
- Ach tak. Spodziewam się więc domowego śniadania obiecanego w liście, a także
herbaty ze słodkimi bułeczkami, o których wspomniano w broszurze. Czy dodajesz do nich
rodzynki?
Maggie o mało nie zakrztusiła się kawą.
- Herbatę i bułeczki podajemy, gdy dwór jest otwarty dla gości. Sądziłam, że to
oczywiste.
- W żadnym razie. Herbatę i bułeczki przewidywał mój kontrakt. - Twarz Josha miała
nieprzenikniony wyraz. - O ile wiem, podjąłem pracę na określonych warunkach. W
przypadku ich niedotrzymania mogę zerwać umowę.
- Na litość boską, Josh. Ja po prostu wymieniałam uroki pobytu w tej posiadłości. Na
pewno to zrozumiałeś. Nie sądziłam, że będziesz wymagał obsługi przysługującej gościom,
którzy płacą za pobyt.
- Takie właśnie było założenie. I trzymam cię za słowo. - Zacytował: - Domowe
śniadania, popołudniowa herbata ze słodkimi bułeczkami i smakowity obiad.
- Czy już skończyłeś? A kiedy ty zaczniesz działać?
- Spokojnie. Pracuję, odkąd przestąpiłem próg frontowych drzwi. Jest pani w dobrych
rękach.
- Wspaniale. A więc bezpieczna przyszłość dworu jest w rękach detektywa, który
właśnie wstał z łóżka - mruknęła Maggie.
Odetchnęła ze złością, gdyż zdała sobie sprawę, że złamała ustanowioną przez siebie
zasadę nawiązując do ubiegłej nocy. Spojrzała na Josha i od razu zorientowała się, że
mężczyzna nie przepuści okazji.
- Miałem trochę kłopotów ze wstaniem z łóżka, Maggie, ale gwarantuję, że teraz już
wiem, jak to się robi.
- Chciałabym ci zakomunikować, że nie aprobuję tego rodzaju poczucia humoru. -
Maggie dumnie uniosła głowę. - Ponieważ jestem chwilowo twoim pracodawcą, mam prawo
oczekiwać od ciebie właściwego zachowania. %7łyczę sobie, aby nasze kontakty ograniczyły
się do spraw zawodowych. Czy to jasne?
- Tak jest. - Josh z uśmiechem napił się kawy. - Masz zamiar zadzwonić dziś do
McCraya?
- Nie, nie mam powodu tego robić.
- Mogę dostarczyć ci powodu - rzekł miękko Josh. Zanim zorientowała się w jego
zamiarach, odstawił kubek z kawą na ladę i zbliżył się do niej.
- Josh! - Maggie patrzyła na niego pełna sprzecznych uczuć. Czuła, że jakaś siła
nieodparcie popycha ją naprzód, a ona nie może i nie chce się jej oprzeć. Ciekawość okazała
się silniejsza.
- Chcę to zrobić dzisiejszej nocy - wymruczał Josh. Pochylił się nad jej ustami i
musnął je lekko. Pocałunek był jednocześnie zaproszeniem i obietnicą. Smakował kawą i
intymnym ciepłem, które wprawiało Maggie w drżenie.
Josh puścił jej głowę, zanim zdążyła zareagować. Popatrzył na nią przeciągle
błyszczącymi oczami, aż instynktownie dotknęła warg opuszkami palców.
Zdała sobie sprawę, że ten krótki pocałunek był tylko zapowiedzią tego, co mogło
nastąpić. Mimo to czuła go jeszcze na ustach.
- Nie zrobiłem tego ostatniej nocy, bo bałem się twojej reakcji. - Josh przesunął
[ Pobierz całość w formacie PDF ]