[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jedwabne krawaty w misie...
Chyba muszę bardzo się postarać, pomyślała.
W końcu zasnęła, ale krawaty w misie i kuszący uśmiech dalej towarzyszyły
jej w snach.
ROZDZIAA PITY
%7łe plotka napędzała szpital w Gold Coast, to mało powiedziane. Praca w
stresujących warunkach, mieszkania personelu na terenie placówki, codzienny
kontakt ze skrajnymi przypadkami. Pracując pod taką presją, ludzie się
załamywali albo w inny sposób odreagowywali napięcie. Jednym z nich były
plotki.
Gorące romanse były na porządku dziennym, ale nie aż tak częste, jak
opowiadano, więc Sam nie powinien się dziwić, że po dwóch tygodniach było
niemal pewne, że już przespał się z Zoe Payne i że lada moment staną na
ślubnym kobiercu.
Już raz coś takiego ćwiczył z Callie. Nie przejął się tym, a ona żartowała:
Mam opinię do cna zepsutej, więc co mi szkodzi?
Niedługo potem tematem plotek stał się ktoś inny. Więc dlaczego teraz tak go
to irytuje?
Bo nie może się od niej uwolnić. A może to nieprawda? Zoe miała nocne
dyżury, więc na oddziale spotykali się nader rzadko, a po pracy tylko wtedy, gdy
przekazywali sobie Bonnie.
Podczas niedzielnych lekcji surfowania Zoe do tego stopnia skupiała się na
nauce, że praktycznie go nie dostrzegała. Pierwszy raz miał do czynienia z kimś
tak upartym i zachwyconym najmniejszymi nawet postępami.
Gdy po raz pierwszy przez dziesięć sekund udało się jej utrzymać
równowagę, cieszyła się jak ze złotego medalu olimpijskiego.
Wiem, że przede mną bardzo długa droga, ale właśnie zrobiłam pierwszy
krok.
To zdecydowanie więcej. Bardzo trudno jest utrzymać równowagę.
Oj, tak przyznała, wracając z deską do wody. Stałam za blisko przodu
deski? Będzie lepiej, jak stanę dalej?
Relacja uczeń-nauczyciel. Bezosobowa?
Całe szczęście, że traktuje go jak instruktora surfingu oraz pana Bonnie, bo
najmniejsza sugestia z jej strony, że mógłby stać się kimś więcej...
Oparłbym się, pomyślał. Nie miał wyjścia. Już raz rzucił się w obłęd opieki
nad kimś, więc drugi raz tą drogą nie pójdzie.
Pracujemy razem, uratowała mojego psa, a ja uczę ją pływać na desce.
Koniec, kropka.
Fantastycznie.
Ale dwa dni pózniej sytuacja się skomplikowała.
Stan zdrowia Ryana Tobina niepokoił Sama od miesięcy. Zaczęło się od
problemów z oddychaniem, więc Callie przepisała mu leki przeciwastmatyczne.
Przy następnej wizycie chłopca wezwała Sama.
Prześwietlenie klatki piersiowej wykazało powiększenie serca oraz rozedmę
płuc. Dalej było coraz gorzej. Diagnoza: kardiomiopatia rozstrzeniowa z
niespecyficznym zapaleniem.
Ryan stał się częstym gościem w szpitalu. Podawano mu tlen, stosowano leki
moczopędne, by usprawnić krążenie. Sam zrobił wszystko, żeby usprawnić
pracę serca. Ale tym razem...
Uznał, że jedynym ratunkiem dla chłopca będzie przeszczep serca. Należało
go przewiezć do placówki odpowiedzialnej za przeszczepy, jednak bardzo
trudno było rozmawiać o tym z jego zrozpaczonymi rodzicami.
O północy zostawił ich przy łóżku syna.
Proszę powiedzieć mojej mamie, co się dzieje. I żeby pojechała z Lukiem
do domu poprosił go ojciec.
Starsza pani od wielu godzin siedziała w poczekalni, dotrzymując
towarzystwa Lukeowi, ośmioletniemu bratu Ryana.
Na pewno oboje są skonani, pomyślał Sam. Gdyby wiedział, że ciągle tam
siedzą, już dawno poprosiłby którąś z pielęgniarek, by się nimi zaopiekowała.
Ale ktoś już się nimi zajął.
Gdy wszedł do poczekalni, starsza pani spała. Ktoś posadził ją na wózku
normalnie przeznaczonym dla nieuleczalnie chorych, który rozkładał się w
łóżko.
Ktoś? Zoe. Siedziała nieopodal wózka, przytulając braciszka Ryana, Luke a.
On ma dopiero osiem lat, pomyślał Sam, nie powinien tu być.
Próbowałam namówić babcię, żeby wróciła z Lukiem do domu
powiedziała cicho Zoe ale się nie zgodziła. Wszyscy tak bardzo martwią się o
Ryana... że nie zauważyli, że jeszcze kimś trzeba się zająć. Na szczęście na
moim oddziale panuje spokój, więc towarzyszę Lukeowi. Opowiedział mi, co
jest ciekawego w tym mieście. Na przykład oceanarium. Chyba się tam wybiorę.
Obudziwszy się, babcia zażądała od Sama informacji.
Czy Ryan umrze? wyszeptał po chwili Lukę, gdy babcia się rozpłakała.
Zoe przytuliła go mocniej. Dlaczego babcia ciągle płacze?
Hej, nic złego się nie stało pocieszała go Zoe. Myślę, że babcia płacze,
bo jej ulżyło. Ryan musi trochę poczekać na przeszczep, ale jak już go dostanie,
będzie zdrowy jak rybka. Tak jak dawniej.
Ale przeszczepy się nie sprawdzają chlipnęła babcia. A nawet jak się
przyjmą, to tylko na kilka miesięcy.
Luke zbladł. Sam za to uchwycił moment, w którym Zoe zdecydowała się
powiedzieć prawdę.
Bzdura. Przykro mi, ale pani wiedza jest nieaktualna. Proszę popatrzeć na
mnie.
Na panią?
Tak, na mnie.
Zoe uniosła brzeg służbowej tuniki, po czym stanęła bokiem, żeby babcia i
wnuk mogli zobaczyć długą brzydką bliznę po przeszczepie.
W dzieciństwie przeszłam infekcję, ale w odróżnieniu od Ryana nie
uszkodziła mi serca, tylko nerki. Konieczny był przeszczep. Dostałam go trzy
lata temu i ciągle działa. Lekarze mówią, że będę żyła wiecznie. Uczę się
pływać na desce surfingowej i mam mnóstwo planów. Kto powiedział, że
przeszczepy zawsze zawodzą?
Babcia spoglądała na nią w osłupieniu, a Zoe stała z podniesioną tuniką,
jakby przeczuwając, że zechcą dotknąć blizny. Luke nie mógł się powstrzymać.
Bolało?
Nie odparła beztroskim tonem. Jestem dzielna. Prawda, doktorze?
Zoe jest taka dzielna, że pływa na desce w wodzie do bioder odparł,
rozładowując napięcie.
Nawet babcia się uśmiechnęła.
Muszę wracać na oddział oznajmiła Zoe i zawahała się. Luke przez ten
czas będzie mieszkał u pani?
zwróciła się do babci.
Tak.
Będzie skazany na przebywanie z babcią, która sprawia wrażenie bardziej
skłonnej do płaczu niż odwracania uwagi małego dziecka od stresującej sytuacji.
Luke, zabierzesz mnie w niedzielę do oceanarium?
zapytała, a Luke gwałtownie zamrugał.
Ja?
Pod warunkiem, że twoja babcia wyrazi zgodę. Luke, ty mieszkasz tu od
urodzenia, ale ja jestem nowa.
Przyda mi się przewodnik, ktoś, kto mi powie, gdzie się można rozerwać. Jest
tu diabelski młyn? Uwielbiam diabelskie młyny.
Stracisz lekcję surfingu wtrącił Sam.
Są sprawy ważniejsze. Mam teraz nocne dyżury, więc wolne mam tylko w
niedzielę. Lukę, zabierzesz mnie?
Tak. W oceanarium nie ma diabelskiego młyna, ale jest niedaleko.
Super! ucieszyła się Zoe.
Sam nie mógł wyjść z podziwu. Zrezygnowała z niedzielnej lekcji, mimo że
tak kocha surfing, bo ważniejsze jest dziecko pragnące wyrwać się z rodzinnego
dramatu.
Pokazała bliznę po przeszczepie, a wiedział, że wolałby ją ukrywać.
Mogę się do was przyłączyć? wyrwało mu się.
Poczuł na sobie wzrok trzech osób.
Ty? Zoe nie ukrywała zdumienia.
Tam są świetne zjeżdżalnie bąknął. A to prawie tak dobre jak surfing. Ja
też przepadam za diabelskimi młynami. Callie zajmie się Bonnie.
Fajnie powiedział ostrożnie Luke.
Babcia podniosła się z wózka, podziękowała im, ustaliła godzinę, o której
mają przyjechać po Luke'a, po czym wraz z chłopcem opuściła poczekalnię.
Sam znalazł się sam na sam z Zoe.
Dziękuję powiedziała.
Zoe jest wspaniałomyślna, bo on niechętnie zgodził llę jej poświęcić swój
czas, a ona poświęciła dużo więcej.
Za to, że w niedzielę trochę się rozerwę?
Lubisz być sam, a to potrwa dłużej niż dwie godziny.
Owszem, ale będę zmuszony przez cały czas zabawiać cię rozmową.
Uśmiechnęła się, lecz jej uśmiech szybko zgasł.
Jakie Ryan ma szanse?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]