[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ła swoją wypowiedz Netta i wyszła z jadalni, energicznie
trzaskając drzwiami.
Po kilku minutach drzwi uchyliły się ponownie.
- Jeszcze nie śpisz? - zapytała Brenna.
- Siedzę i czekam na dobre rady - oświadczyła Charlotte z
rezygnacją w głosie.
- W takim razie powiem krótko. Neal jest wspaniałym
człowiekiem. Nie bądz idiotką. Ja kiedyś o mały włos nie
straciłam Luke'a z powodu własnej głupoty. Słyszysz, Char-
lotte?
-Tak, tak...
Brenna wreszcie poszła się położyć, a Charlotte doszła do
wniosku, że chyba pójdzie w jej ślady, zanim następni życz-
liwi zasypiają furą dobrych rad. Wyszła na dwór. Było dość
chłodno, ale rześko, jak zwykle po burzy. Znad stawu dobie-
gał głośny rechot żab. Ruszyła wolno w stronę łazienki. Z
budynku dolatywało głośne chrapanie. To pewnie Able, po-
myślała rozbawiona. Wyczuła obecność Neala, nim go jesz-
cze zobaczyła. Stał pod trującym dębem, na którego jad był
uczulony.
- Jeszcze trochę, a wylądujesz w szpitalu - zauważyła spo-
kojnie.
- Próbuję się na niego uodpornić, tak jak ty na mnie - od-
powiedział.
S
R
- Wszystko można o mnie powiedzieć, ale na pewno nie to,
że jestem na ciebie uodporniona - stwierdziła z goryczą w
głosie.
- Powiedz, o co ci chodzi? Chcesz, żebym tu został razem
z Russellem i Clintonem?
- Ty i Able zawsze będziecie tu mile widziani. Potraficie
radzić sobie z dziećmi.
- Rozumiem. Jesteś na mnie wściekła. To dlatego, że prze-
ze mnie w twoim życiu znów pojawił się Russell?
- Tak. Czego ty ode mnie chcesz? Czy przyjechałeś tu,
żebym pomogła ci dopaść Russella? Czy po to, żeby mu po-
móc?
- Nadal tego nie wiesz? - zapytał zdziwiony.
- Nie, nie wiem. Ja naprawdę nie mam pojęcia, o co w tym
wszystkim chodzi i co jest dla ciebie najważniejsze.
- A może to cię przekona - powiedział i zdecydowanym
ruchem przyciągnął ją do siebie. Poczuła jego wargi na swo-
ich. Kochała go i marzyła o tym, by zostać z nim na zawsze. I
nie bardzo wiedziała, jak uporać się z tym uczuciem.
Neal odsunął się, lecz pomimo panujących wokół ciemno-
ści Charlotte zauważyła ból w jego oczach.
- Masz - powiedział, wsuwając jej do ręki kilka kartek pa-
pieru. - Może teraz zrozumiesz, do czego zmierzam.
Została tam jeszcze przez jakiś czas po jego odejściu, długo
ważąc w myślach jego słowa.
S
R
ROZDZIAA DZIESITY
Charlotte była bliska szaleństwa.
Wczoraj wrócili wszyscy z obozu. Nawet dzieci wyczu-
wały panujące w domu napięcie. Charlotte spędziła resztę
dnia w kuchni, sprzątając i przygotowując posiłki, których
nikt nie chciał jeść.
Neal i Able pracowali w ogrodzie, a Charlotte podchodziła
co chwila do okna, w zamyśleniu ich obserwując.
Wcześniej już kilkakrotnie obejrzała papiery, które dał jej
Neał. Znalazła tam nazwiska, daty i przede wszystkim kwoty,
które dostał Russell za kolejne podpalenia. Zdawała sobie
sprawę, że Corrigan dał jej do ręki broń przeciwko Russel-
lowi, nie żądając niczego w zamian. Wciąż jednak nie wie-
działa, jak powinna postąpić.
Po całonocnych przemyśleniach doszła w końcu do wnio-
sku, że Neal na pewno nie stoi po stronie Russella. Jednak nie
była pewna, czy nie wykorzystał jej, aby tym łatwiej dopaść
Haywooda. Bardzo pragnęła zaufać Corriganowi, ale nie po-
trafiła zapomnieć nauczki, jaką dał jej los. Małżeństwo z
Russellem bardzo podkopało jej wiarę w szczerość ludzkich
intencji. Mur, którym przez całe lata odgradzała się od nie-
przyjaznego świata, okazał się trwalszy, niż mogła pode-
jrzewać. Zawsze stawiała na pierwszym miejscu dobro dzie-
ci, niewiele myśląc o własnych potrzebach i marzeniach. Ko
S
R
chała Neala, lecz nie potrafiła przejść do porządku dziennego
nad nękającymi ją rozterkami.
Kiedy usiedli do lunchu, atmosfera była tak napięta, że nikt
nie miał ochoty na rozmowę.
- Kiedy przyjedzie tata? - przerwał ciszę Eddie.
- Nie wiem, synku - odpowiedziała. - Jeśli chcesz, możesz
do niego zatelefonować.
Russell nie pojawił się wczoraj, chociaż tak bardzo doma-
gał się spotkania z dziećmi.
- Dobrze, ale najpierw porzucam piłką z Nealem.
- A ty, Anne? Zadzwonisz do taty? - zapytała Charlotte, nie
chcąc pozbawiać dzieci możliwości kontaktów z ojcem.
- Myślę, że ja również pójdę pograć w piłkę z Eddiem i
Nealem.
Charlotte westchnęła.
- Zgoda, ale myślę, że potem powinniście zadzwonić do ta-
ty.
- Zobaczymy - odpowiedziała Anne wymijająco.
Dzieci były bardzo przywiązane do Neala. W końcu po-
święcał im wiele czasu i próbował je zrozumieć, co mu się na
ogół udawało. Co innego Russell! Przez całe lata zdawał się
nawet nie pamiętać o istnieniu córki i syna. Zainteresował się
nimi tylko ze względu na zbliżającą się kampanię wyborczą.
Kochany tatuś, pomyślała Charlotte zgryzliwie.
S
R
Gdyby dzieci musiały wybierać między Russellem a Nea-
lem, Charlotte nie miała najmniejszej wątpliwości, jaką de-
cyzję by podjęły.
Siedziała w swoim pokoju, rozmyślając o tym wszystkim.
Była pewna, że kocha Neala.
Czy Neal wyjedzie stąd, kiedy zakończy śledztwo w spra-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]