[ Pobierz całość w formacie PDF ]

siedem; po trzy z obu stron i jedno, wyższe i bogate w zdobienia, na końcu stołu.
Twarz Bundle pojaśniała. Znalazła to, czego szukała. Była pewna, że właśnie w tym
miejscu odbywały się spotkania tajnej organizacji. Pokój wydawał się wprost wymarzony do
tego celu. Wyglądał niewinnie i wchodziło się do niego wprost z sali gier lub też od tyłu
budynku, przez sekretne przejście. W razie wpadki zamaskowane drzwi można było
tłumaczyć względami bezpieczeństwa. W końcu mieściła się tu sala hazardu.
W zamyśleniu przeciągnęła ręką po powierzchni stołu. Alfred zinterpretował ten gest po
swojemu.
 Nie znajdzie panienka kurzu  powiedział.  Pan Mosgorovsky kazał dziś rano
wysprzątać tu na glanc.
 DziÅ› rano, powiadasz?
 Czasem trzeba  wyjaśnił.  Chociaż nikt nie używa tego pokoju.
 Słuchaj  rzekła Bundle.  Musisz mi znalezć miejsce, gdzie mogłabym się schować.
Alfred zamarł porażony tym, co usłyszał.
 Ależ to niemożliwe! Wpadnę przez panienkę w kłopoty! Wyrzucą mnie z pracy!
 I tak będziesz musiał się z nią pożegnać, jak pójdziesz do więzienia. Ale nie masz
powodów do obaw. Nikt się o tym nie dowie.
 Przecież tu nie ma takiego miejsca. Niech panienka sama zobaczy.
Musiała przyznać, że w jego słowach było wiele słuszności. Lecz Bundle nie należała do
kobiet, które się łatwo poddają.
 Nonsens. Musi być jakieś miejsce.
 Nie ma  jęczał Alfred.
Sprawa rzeczywiście wyglądała beznadziejnie. Oprócz stołu, krzeseł i kredensów w pokoju
nie było żadnych mebli. Nie było nawet zasłon, okno zaopatrzone było w odrapane żaluzje.
Parapet na zewnątrz miał ledwie cztery cale szerokości!
Bundle podeszła do drugiego kredensu. W zamku tkwił klucz. Otworzyła drzwi i jej oczom
ukazały się półki pełne najrozmaitszych naczyń i sztućców.
 Stare komplety  objaśnił Alfred.  Trzymamy je na wszelki wypadek. Sama
panienka widzi, lady Eileen, że nawet mysz się tu nie zmieści.
 Zobaczymy. Alfredzie, czy masz gdzie schować te wszystkie rupiecie? Na pewno coś
znajdziesz. Skocz po tacÄ™ i sprzÄ…tnij to wszystko, tylko szybko, nie ma czasu do stracenia.
 Błagam panią, proszę tego nie robić. Kucharze będą tu lada chwila.
 Ten twój Mosgo& jak mu tam? przychodzi dopiero wieczorem, tak?
 Przeważnie nie pojawia się przed północą. Ale proszę&
 Nie zawracaj mi głowy, Alfredzie  ofuknęła go Bundle.  Idz po tę tacę, bo za
chwilę naprawdę będziemy w kłopocie.
Alfred wybiegł z pokoju załamując ręce. Po chwili wrócił z tacą i zabrał się żwawo do
roboty, uświadomiwszy sobie, że protesty na nic się nie zdadzą.
Półki dały się łatwo wyjąć. Bundle ustawiła je pod ścianą i wcisnęła się do kredensu.
 Hm  mruknęła.  ciasno tu. Zamknij teraz za mną drzwi, Alfredzie. Dobrze, w
porządku. I przynieś mi świder.
 Zwider, proszÄ™ panienki?
 Nie wiesz, co to świder?
 Obawiam siÄ™&
 Bzdura, musisz mieć świder. Jak nie znajdziesz, będziesz musiał skoczyć do sklepu,
więc lepiej dobrze poszukaj.
Alfred zniknął na chwilę i powrócił z naręczem różnych narzędzi. Bundle wybrała to, co
jej było potrzebne i zaczęła wiercić dziurkę w drzwiach kredensu, na wysokości swojego
prawego oka. Wierciła z zewnętrznej strony drzwi, by otwór był mniej widoczny.
 No, to wystarczy  stwierdziła w końcu.
 Och, ale proszÄ™ panienki&
 Co znowu?
 A jak panienkÄ™ znajdÄ…? A jak otworzÄ… ten kredens?
 Nie otworzą  odparła Bundle  bo zamkniesz te drzwi na klucz i zabierzesz go ze
sobÄ….
 A jak pan Mosgorovsky zapyta o klucz?
 Powiedz mu, że zginął  wyjaśniła Bundle beztrosko.  Nikt się nie będzie
interesował tym kredensem. Jest tu po to, by odwracać uwagę od tego drugiego, z tajnym
przejściem. No, rusz się Alfredzie, zamknij mnie, bo zaraz ktoś przyjdzie. Zabierz klucz i
wróć po mnie, gdy już wszyscy pójdą.
 Zrobi się panience słabo&
 Mnie się nie zrobi słabo  rzekła Bundle.  Ale możesz przynieść mi koktail, przyda
się. I nie zapomnij zamknąć z powrotem drzwi do pokoju i odnieść kluczy na miejsce. A poza
tym nie bój się tak strasznie, Alfredzie. Jeżeli coś pójdzie zle, wyciągnę cię z tego.
 I o to właśnie chodziło  mruknęła Bundle do siebie, gdy Alfred już przyniósł jej
koktail i odszedł.
Nie obawiała się, że Alfreda mogą ponieść nerwy i że się czymś zdradzi. Była pewna, że
jego instynkt samozachowawczy mu na to nie pozwoli. Wiele lat służby nauczyło go skrywać
emocje za maską uprzejmości.
Martwiła ją tylko jedna rzecz. Jej interpretacja faktu, że pomieszczenie zostało
wysprzątane tego ranka, mogła okazać się fałszywa. Perspektywa spędzenia w ciasnym
kredensie wielu godzin na próżno wcale nie była pociągająca.
ROZDZIAA CZTERNASTY
SPOTKANIE SIEDMIU ZEGARÓW
Najlepiej pominąć cierpienia następnych kilku godzin milczeniem. W kredensie było coraz
bardziej niewygodnie. Z obliczeń Bundle wynikało, że spotkanie (jeżeli rzeczywiście miało
do niego dojść) odbędzie się dopiero wtedy, gdy w klubie zabawa rozkręci się na całego, to
znaczy miedzy godzinÄ… dwunastÄ… a drugÄ….
Ale czas mijał i gdy w końcu rozległ się odgłos przekręcanego w zamku klucza, Bundle
była pewna, że musi być już co najmniej szósta rano.
Rozbłysło elektryczne światło i dobiegł ją szum głosów, przypominający odgłos
wzburzonych morskich fal, po czym urwał się raptownie, ucięty stukiem zasuwy.
Najwyrazniej ktoś wszedł z sali gier, zamykając za sobą drzwi. A drzwi były absolutnie
dzwiękoszczelne, przyznała Bundle w duchu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl
  •