[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie martw się. Byłeś cudowny.
- Zachowałem się jak narwany szczeniak. Z taką subtelnością, ważąc
czterdzieści kilo więcej od ciebie, mogłem zrobić ci krzywdę.
- Masz prawo do własnego zdania.... - odrzekła. - Ale ja też brałam w
tym udział. Dość aktywny, o ile dobrze pamiętam. I zdaje się, że oboje nie
mieliśmy chęci na subtelne pieszczoty.
W jego oczach pojawiły się iskierki.
- 107 -
RS
- Obyś nigdy nie starała się być bardziej subtelna, Rudzielcu. Mam
nadzieję, że zawsze będziesz robiła ze mną to, co zechcesz. Ale ja
powinienem nad sobą panować.
- Oczywiście. Jak mógłbyś sobie pozwolić na ludzkie odruchy? Jak
mógłbyś przyznać, że masz takie same potrzeby jak każdy zwykły
śmiertelnik? Myślę, że powinniśmy przerwać to dochodzenie i powiesić
cię bez sądu.
Wymusiła na nim jeszcze jeden bardzo krótki uśmiech.
- To nie powinno się zdarzyć - odezwał się po chwili, śmiertelnie
poważnym tonem. - Byłaś w ciągłym stresie z powodu swojego brata.
Więc może potrzebowałaś kogoś, ja byłem pod ręką... i stało się. Od
początku jednak wiedziałem, że przyjechałaś tu na krótko. Cholernie
krótko... Zdaje się, że nie należysz do kobiet, które łatwo się decydują na
to, by pójść z kimś do łóżka. Dlatego wikłanie cię w skomplikowane
układy uczuciowe, kiedy masz poważniejsze kłopoty, jest nie w porządku.
- Masz rację - powiedziała ze ściśniętym gardłem. - Niełatwo zwabić
mnie do łóżka. Bo, szczerze mówiąc, muszę być beznadziejnie zakochana,
żeby uwierzyć, że to moje chude ciało z bliznami może się komuś
podobać. A to byłby koszmar, prawda, doktorze? Gdybym się w tobie
zakochała?
Zauważyła, jak tężeją mu rysy twarzy. Nie, oczywiście że nie chciał
usłyszeć, że się w nim zakochała. Mogłaby przysiąc, że ani przez chwilę
nie miała co do tego żadnych złudzeń. Mogłaby przysiąc, że świadomie
zdecydowała się na ryzyko i radość kochania go, nie licząc na wzajemność.
Mogłaby... Gdyby nie potworny, przeszywający ból w sercu, który tym
wszystkim kłamstwom przeczył.
- 108 -
RS
- Hej, nie martw się - uśmiechnęła się pogodnie. - Nie grożą ci z
mojej strony żadne uczuciowe komplikacje. Ale powiem ci, dlaczego
chciałam się z tobą kochać i dlaczego nie uważam tego za błąd. Kiedy
opowiedziałeś mi o swoim ojcu...
- Moim ojcu? Co on, do diabła, ma z tym wspólnego?
- Nic. Nie bezpośrednio. Ale kiedy mi o nim opowiedziałeś, po raz
pierwszy w życiu miałam wrażenie, że jest ktoś na tym świecie, kto
rozumie, przez co ja kiedyś przeszłam. Kiedy twój ojciec zostawił cię na
pastwę losu, nie czułeś się zraniony i upokorzony? Czy z gniewu nie
miałeś ochoty tłuc głową o ścianę?
- Nie rozumiem, do czego zmierzasz - powiedział oschłym tonem.
- Ze mną działo się dokładnie tak samo. Po wypadku było we mnie
tyle złości, że czasami bałam się sama siebie. Nienawidziłam swojej
bezradności. Wciąż zadawałam sobie pytanie, dlaczego właśnie ja, czym
sobie zasłużyłam na taki los. Przeklinałam swoje życie za to, że nie mam
na nie żadnego wpływu. Przeżywałeś to samo, prawda?
- Kansas...
Położyła mu palec na ustach. Nie chciała, żeby jej przerywał. Jeszcze
nie teraz.
- Potem zdecydowałam, że będę samotną wyspą. Chciałam być silna
i niewrażliwa na ciosy. Skoro nie mogłam panować nad swoim losem,
postanowiłam panować nad sobą. Opancerzyłam swoje serce i wszystkie
uczucia. Ale pojawił się problem, panie doktorze. Odkryłam, że jeśli
człowiek tak się zamyka, jeżeli nigdy nie ryzykuje i nikomu nie ufa,
wówczas nie daje innym szansy na zbliżenie się do siebie, odgradza się
murem od najbliższych.
- Czy to jest... subtelna próba udzielenia mi lekcji?
- 109 -
RS
- Nie, oczywiście, że nie. Nie mówię o tobie, wielkoludzie.
Opowiadam o sobie. Próbuję ci wytłumaczyć, dlaczego chciałam się z tobą
kochać. Niełatwo jest spotkać kogoś, komu się naprawdę ufa, z kim można
czuć się bezpiecznie. Ale tu nie chodzi o żadne wiązanie się, bo to jest
sprawa porozumienia. Mówiłam ci, że nie grożą ci żadne komplikacje z
mojego powodu. Dostałam od życia taką samą nauczkę jak ty. Nikt nie
może cię kochać na siłę. Chyba że sam otworzysz drzwi i pozwolisz się
kochać.
Przyglądała mu się przez chwilę. Wpatrywał się w nią nieruchomym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl
  •