[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dlaczego Thorntonowie wciąż żyją?
- Czy znasz człowieka o nazwisku Mitchell Delaney? - zapytał Gabriel, coraz bardziej tracąc
panowanie nad sobą.
Mdliło go od zapachu perfum, bliskości Johna i rozkoszy, która wciąż pulsowała w jego
kroczu. Rozkoszy, którą dała mu Victoria.
Co planuje drugi mężczyzna? Jakie ma zamiary wobec Michaela? Wobec Gabriela?
Wobec Victorii?
- Nie.
John poruszył się w ciemności, starając się, na ile to możliwe, zwiększyć odległość między
nimi. Czy robił to dlatego, że po minionej nocy nie był w stanie znieść dotyku jeszcze
jednego mężczyzny, czy dlatego, by zapewnić Gabrielowi wolną przestrzeń?
- Należy do klubu?
- Nie wiem - odparł Gabriel.
Stukot kół powozu wtórował jego obawom.
Gabriel nie był głupcem.
Istnieli mężczyzni bardziej biegli w polowaniu niż on.
Ktoś mógł przekupić i zabić ludzi, którzy pilnowali Michaela i Anne.
Ktoś mógł śledzić Gabriela zupełnie niezauważony. W każdej chwili dorożka może się
zatrzymać. Ludzie mogą czekać u drzwi Johna. Mogą zabić Johna i wziąć Gabriela.
Nagle powóz się zatrzymał.
John założył perukę; jego udo, biodro, łokieć i ramię nieuchronnie dotknęły uda, biodra,
łokcia i ramienia Gabriela.
- Właścicielka tego mieszkania nie wie, kim jestem - powiedział sztywno zamiast przeprosin.
- Wolałbym, aby pomyślała, że odwiedza mnie kobieta.
- Znasz właścicielkę? - zapytał Gabriel, licząc na to, że jest to bliska znajomość.
Licząc na to, że John zdoła wzbudzić w sobie nadzieję, której drugi mężczyzna pozbawił
Gabriela.
- Jest wdową. Od czasu do czasu pocieszamy się nawzajem.
- Pocieszcie się dziś w nocy, Johnie.
John nie odpowiedział. Wychylił się do przodu, otworzył drzwi powozu i wstał.
Nagle odwrócił się.
- Powiadają, że nie miał pan kobiety od prawie piętnastu lat.
- Wiem, że ludzie tak mówią- przyznał Gabriel.
Na jego ustach pojawił się uśmieszek. Ciekawe, co pomyśleli jego pracownicy, gdy Victoria
poprosiła o pudełko prezerwatyw?
- Kto pocieszy cię dziś w nocy, Gabrielu? - zapytał John.
Gabriel nie mógł odpędzić od siebie obrazu, który stanął mu przed oczami. Była to Victoria,
która przez weneckie lustro obserwowała męską prostytutkę i kobietę. Victoria, która
pozwoliła, aby Gabriel ją pieścił.
Piersi Victorii zaróżowione pod wpływem rozkoszy; napięte mięśnie brzucha w oczekiwaniu
na orgazm; rozsunięte szeroko nogi, krocze wysuwające się ku górze po więcej: więcej
palców, więcej Gabriela.
- Niektórzy mężczyzni nie są w stanie znalezć pocieszenia-powiedział krótko.
Mimo to Gabriel je znalazł.
Na myśl o drugim mężczyznie dreszcz przebiegł mu po plecach. Gdyby go teraz dotknął...
- To, co zrobiłem dziś w nocy, uczyniłem z własnej woli, Gabrielu. - Głowa Johna na tle
migoczącej lampy gazowej wyglądała, jakby otaczała ją aureola. - Nie miej do siebie o to
pretensji.
Gabriel zastanawiał się, jak daleko posunął się John, by pomóc swojemu pracodawcy.
Zaproponował jedyne pocieszenie, jakie w tej sytuacji było możliwe.
- Podniosę ci pobory.
- Nie ma takiej potrzeby. - Gabriel nie widział wyrazu twarzy Johna; nie musiał.- Gdy
znajdziesz mężczyznę, którego szukasz, kupię sobie farmę. Dziś w nocy odkryłem, że w ciągu
ostatnich dziesięciu lat oddałeś mi człowieczeństwo. Dziękuję ci za to.
Niestety, prośby o odegranie prostytutki, którą niegdyś był, w klubie, w którym niegdyś
pracował, John nigdy Gabrielowi nie wybaczy.
Gabriel oddał mu człowieczeństwo tylko po to, by mu je z powrotem odebrać.
Powóz nachylił się; drzwi się zamknęły.
Gabriel został sam, tak jak chciał. Nie wiadomo dlaczego ciemność uciskała mu klatkę
piersiową.
Nie wiadomo dlaczego czuł, że stracił pracownika. Gabriel z całą rozwagą pomagał
mężczyznom i kobietom, którzy nie mieli innego wyboru i musieli kraść albo się sprzedawać;
dawał im zatrudnienie, które bardziej odpowiadało ich potrzebom. Był gotów zapewnić godne
życie następnemu mężczyznie z własnych szeregów i zatrudnić jego zastępcę.
Powinien się cieszyć, że John odchodzi, ale nie odczuwał radości
Drugi mężczyzna stopniowo niszczył nowe życie Gabriela, ta jak on sam zniszczył swoje
dawne.
Mimo to dał mu kobietę. Gabriel wciąż nie wiedział dlaczego.
18
Victoria niewidzącym wzrokiem obserwowała, jak Gabriel otwiera kredens. Wiedziała, co
usłyszy. Cisza dzwoniła jej w uszach. Szuflada otworzyła się, zamknęła. Druga szuflada
otworzyła się, zamknęła. Trzecia szuflada otworzyła się.
Victoria wyobrażała sobie zawartość każdej szuflady
Widziała bieliznę Gabriela, dotykała bawełnianych kalesonów - bawełna była miękka jak
jedwab - patrzyła, jak rewolwer i nóż spadają na białe wykrochmalone koszule.
Trzecia szuflada zamknęła się.
Victoria zauważyła, że Gabriel wyszedł i cicho zamknął za sobą drzwi.
Zastanawiała się, która jest godzina.
Zastanawiała się, kiedy Gabriel jej wybaczy. Zdała sobie sprawę, że nie wybaczy jej, póki nie
wybaczy sobie.
Victoria od dawna była ciekawa, jak będzie się czuła po stracie dziewictwa; teraz wiedziała.
Czuła się pusta.
Otworzyła oczy i patrzyła na czarną dziurę, w którą zamienił się sufit: wyobraziła sobie, że
znów widzi błyszczącą, białą farbę i pot, który spływał po twarzy Gabriela jak łzy.
Victoria znała dotyk Gabriela. Bez niego już nigdy nie będzie sobą.
Usiadła na brzegu łóżka.
Skrzywiła się.
Czuła się tak, jakby ją ktoś rozwiercił od środka.
Czuła się tak, jakby wyrwano jej serce z piersi.
Nie prosiła o... listy. O ból.
O rozkosz.
Victoria weszła do łazienki. I przypomniała sobie..
[ Pobierz całość w formacie PDF ]