[ Pobierz całość w formacie PDF ]

musiał go tolerować, bo Iwanowski nie wyprowadziłby się na. pewno ze swego malutkiego
pokoju dobrowolnie, a interwencja policji, właśnie ze względu na ostro\ność Fabisiaka,
byłaby raczej niepo\ądana.
Zacinał więc Fabisiak zęby i na wszelki wypadek schodził Iwanowskiemu z drogi. Lecz gdy
tylko spotkali się gdzieś przypadkowo, stary szewc, jakby drwiąc sobie z właściciela
kamienicy, zaczynał natychmiast bardzo głośno opowiadać ostatnie wiadomości z frontu:
 Słyszał pan, panie Fabisiak? Generał Rommel dostaje w Afryce takie baty od Anglików,
\e ju\ mu afrykański piasek zaczyna w zębach trzeszczeć. A na wschodzie Rosjanie
załatwiają ju\ do reszty kaukaską armię Lista.
 Przestań pan  machał nerwowo rękami Fabisiak  mnie takie rzeczy nie obchodzą.
 A co pana obchodzi?  chichotał Iwanowski  mo\e opowiedzieć szanownemu panu,
jak to nasi chłopcy załatwili się w samo południe z Hoffmannem?
 Nie znam \adnego Hoffmanna  Fabisiak wycofywał się pośpiesznie, a Iwanowski wołał
za nim, zacierając ręce.
 Jak to pan nie zna? Przecie\ to był sam wielki kierownik warszawskiego urzędu pracy,
Arbeistamtu. Był, ale ju\ nie jest. Bo teraz to ju\ jest z niego tylko zimny nieboszczyk.
 Doczeka się pan jeszcze du\ych przykrości za ten swój niewyparzony pysk  mruczał
Fabisiak zatrzaskujÄ…c za sobÄ… drzwi.
Iwanowski był zawsze bardzo dobrze zorientowany w tym, co słychać na dalekich frontach i
na bliskich warszawskich ulicach. Mo\e przynosili mu ró\ne wiadomości ci, którzy
reperowali u niego buty? A mo\e te nielegalne gazetki, które chłopcy znalezli w altanie, były
właśnie jego własnością? Myśleli ju\ wiele razy na ten temat, zadali nawet Iwanowskiemu
kilka podchwytliwych pytań, ale zbył ich uśmiechem, z którego nic nie wynikało.
A teraz, razem z innymi lokatorami kamienicy, próbowali rozwiązać tę najnowszą zagadkę:
Co się kryje za tą niespodziewaną wizytą Fabisiaka u szewca Iwanowskiego? Jak to się mogło
zdarzyć, \e Fabisiak pomaszerował dobrowolnie do szewca, któremu nawet na podwórzu
ustępował z drogi?
12. My z Marymontu
177
Niektórzy zaczęli snuć domysły, \e Fabisi#k specjalnie zepsuł nowy sandał, aby mieć pretekst
do zło\enia Wizyty staremu Iwanowskiemu.
W ka\dym razie sprawa nabrała w kamietlicy sporego rozgłosu, a jedna z lokatorek, matka
Józia Piekarczyka, podsumowała to wydarzenie następująco:
 Jeśli ju\ nawet Fabisiak poszedł na plotki do naszego szewca, to niechybny znak, \e świat
się zaczyna przewracać i \e wojna skończy się jeszcze w tym roku.
I wszystkim bardzo przypadła do gustu ta nader optymistyczna wró\ba. Chłopcy z  Zemsty"
powtórzyli nawet tę piękną przepowiednię  bramkarzowi", z którym utrzymywali
systematyczny kontakt, przynosząc mu od matki pieniądze, ubranie, \ywność i smutne
wiadomości, \e grubas ciągle jeszcze siedzi u Niemców, i \e w kamienicy na Gdańskiej
pojawiajÄ… siÄ™ °d czasu do czasu tajniacy.
 Ale nie martw się, wojna skończy się jeszcze w tym roku  te słowa, wypowiedziane w
pośpiechu przez Wojtka, miały oznaczać, \e w najgorszym wypadku spotkają się wszyscy z
grubasem przy wigilijnej choince.
 W tym roku?  zastanowił się  bramkarz"  a kto wam
to powiedział?
 Matka Józia Piekarczyka  znów zbytnio pospieszył się
Wojtek.
 Bramkarz" popatrzył na Wojtka z politowaniem, ale nie powiedział ani słowa. Widocznie
doszedł do wniosku, \e tych, którzy mu przecie\ pomagają, nie nale\y obra\ać na^et wtedy,
gdy mówią głupstwa. Michał, aby ratować sytuację, opowiedział w wielkim skrócie historię
konfliktu między Fabisiakiem i szewcem Iwanowskim. Zaczęli się teraz wszyscy śmiać, a
najgłośniej chyba Wojtek, który doszedł szybko do całkiem słusznego wniosku, \e proroctwo
o bliskim końcu wojny najlepiej będzie zamienić w optymistyczny dowcip.
Ju\ od kilku dni chłopcy zastanawiali się powa\nie nad mo\liwością wciągnięcia
 bramkarza" do  Zemsty"- Czy mo\na było myśleć o lepszym kandydacie? Czy to nie
zaszczyt mieć w swoich szeregach chłopca, który ukrywa się przed Niemcami jak prawdziwy
\ołnierz konspiracji? .
178
Gdy po powrocie z bielańskiego lasku czytali wieczorem znalezione w altanie gazetki, Michał
powiedział w pewnej chwili:
 Tutaj piszÄ…, \e w tych tragicznych dniach wszyscy Polacy muszÄ… sobie wzajemnie
pomagać i muszą tworzyć wspólny front przeciwko szwabowi. No więc róbmy ten wspólny
front.
 Zwięta racja!  wykrzyknął Antek, jakby zgadując intencje szefa  Zemsty".  Nie
mo\emy się dalej bawić z  bramkarzem", bo to jest zwyczajna nieuczciwość. Udajemy
naiwnych chłopczyków, przynosimy mu pienią\ki od mamusi, a jemu potrzebna jest zupełnie
inna pomoc.
Nie wiedzieli, gdzie się ukrywa  bramkarz", bo nigdy im tego nie powiedział. Mo\e
przygarnęli go jacyś znajomi na Marymon-cie, a mo\e tuła się samotnie po ró\nych strychach
i podwórzach? Jedno w ka\dym razie wydało im się pewne, \e jeśli  bramkarza" wciągną do
 Zemsty", to ten pozbawiony rodzinnego domu chłopak poczuje natychmiast twardszy grunt
pod nogami.
Mieli się z nim spotkać na starym miejscu, przy Stawach Wo-lańskiego, i postanowili, \e
właśnie wtedy przeka\ą mu swą propozycję. Ale zanim do tego doszło, zaistniała sytuacja, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl
  •