[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie ma żadnego innego sposobu?
Daniel otworzył usta, by coś powiedzieć, ale Beau powstrzymał go i dodał szybko.
89
- Nie ma innego sposobu. Obiecałaś mi coś i tylko w ten sposób możesz tego
dotrzymać. - Wykrzywił usta. - Nie musisz być taka lękliwa. Teraz nawet zupełnie
konwencjonalne małżeństwa rzadko trwają dłużej niż parę lat. To nie znaczy, że
wiążemy się na zawsze.
"Nie, to nie będzie wiecznie trwało" - pomyślała w otępieniu. To będzie tylko
udogodnienie dla Beau, by mógł ją mieć przy sobie tak długo, jak sobie będzie życzył.
Nie może pozwolić, by te słowa tak bardzo ją bolały.
- Wiem o tym - odparła spokojnie. - Pomyślałam tylko, że z czasem możesz zacząć
myśleć, że sprawiam ci więcej kłopotu niż to warte.
- Rzadko żałuję swoich decyzji, niezależnie od konsekwencji - powiedział z dziwnie
gorzkim uśmiechem. - Uważam, że to jest tego warte, Kate. Zgodzisz się w takim razie?
- Jeśli tego chcesz.
- Bardzo mądrze - odparł szyderczo. - Nasza Kate jest na tyle poskromiona?
- Nie myślę, żebym była zbyt potulna - powiedziała, patrząc mu prosto w oczy. -
Wierzę po prostu, że należy dotrzymywać obietnic.
- Ja również - rzekł, złagodniała mu twarz. - Pamiętaj o tym, Kate. Ja również.
"Co chwilę, z zawrotną prędkością zmieniał mu się nastrój" - pomyślała w
oszołomieniu. Czego on właściwie od niej chciał? Zgodziła się, ale wyczuwała w nim
ukryte podenerwowanie i niezadowolenie skrywane za drwiącą maską.
- Zabierz się za to, Daniel - powiedział Beau. - Chcę, żebyśmy mieli to za sobą jak
najszybciej. - Wzruszył ramionami. - Pobierzemy się w twojej kabinie. To tak samo
dobre miejsce jak każde inne.
- Nie! - powiedziała Kate. Nigdy nie rozmyślała o ślubach, a szczególnie o swoim
własnym, poczuła jednak dziwny niesmak, gdy wyobraziła sobie pospieszną ceremonię
w kabinie Daniela. Zluby, które złożą, nie będą być może miały znaczenia dla Beau, ale
dla niej tak. Wypowiadając je, chciała być otoczona pięknem. - Tu na pokładzie, w
pełnym słońcu.
W oczach Beau pojawiła się iskra zrozumienia i czułości.
- Czemu nie? Możemy w ten sposób mieć całą załogę za świadków. Będziemy
przecież potrzebować jak najwięcej dokumentów.
- Idę - rzekł Daniel odwracając się. - Muszę najpierw zejść do kabiny i zabrać
kapitańskie dokumenty oraz listy uwierzytelniające, w które zaopatrzył mnie Clancy,
żeby wykazać, jaki teraz jestem godny szacunku. Sędziowie pokoju nie należą do tych
urzędników, wobec których przyzwyczajony jestem używać swej siły perswazji.
Kate podeszła do przodu i położyła mu impulsywnie rękę na ramieniu.
- Na pewno nie masz nic przeciwko temu? Zniecierpliwiony wzrok Daniela
powędrował na jej zakłopotaną twarz.
- Oczywiście, słodka ... - Przerwał nagle, gdy spojrzał w jej oczy. Milczał długo,
potem uśmiechnął się zadziwiająco łagodnie. - Przeżyję to. - Pogłaskał jej dłoń. - Nie
tylko będę drużbą, ale dokonam jeszcze większego poświęcenia z tej okazji.
90
- Co takiego?
Spojrzał poważnie na swą nagą, muskularną pierś, pokrytą kręconymi, brązowymi
włosami.
- Włożę koszulę. - Odwrócił się. - Ale nie oczekuj ode mnie niczego innego. Tyle
wystarczy! Był już prawie przy drzwiach na dolny pokład, nagle znów się odwrócił. -
Cóż, może jeszcze jedna rzecz. Będziesz potrzebowała obrączki na tę ceremonię. Beau
jakąś ma. A ty, Kate?
Pokręciła przecząco głową.
Zdjął z prawej ręki dużą obrączkę z florenckiego złota.
- Wez tę. - Podał ją Beau. - To zresztą mój amulet. Chcę, żebyście mi ją oddali.
Kate obejrzała obrączkę. Poza tym, że była zrobiona z prawdziwego złota, musiała
mieć rzeczywiście dużą wartość. Była wyśmienicie zrobiona i ozdobiona niezwykłym
wzorem - różą w pełnym rozkwicie przekłutą sztyletem.
- Amulet?
Daniel przytaknął.
- Dostałem ją od potężnego szejka Sedikhanu, któremu kiedyś oddałem przysługę.
Nie zdawałem sobie z tego sprawy, ale noszenie jej zapewniało mi automatycznie
opiekę szejka. Ten symbol uznawany był w całym Sedikhanie. - Wykrzywił usta. -
Ukradli mi ją rewolucjoniści, o których ci mówiłem. Kiedy sprzedali ją na targu, kupiec
zaniósł ją do szejka i skontaktował się z Donahue.
Razem, idąc śladem obrączki, dotarli do mnie. Po sześciu miesiącach spędzonych
w przeklętym piecyku byłem gotów uwierzyć, że obrączka była nie tylko amuletem, ale
miała właściwości magiczne.
- Mogę to sobie wyobrazić - rzekła Kate. Magia. To małżeństwo potrzebuje z
pewnością magii i szczęścia, wszystkiego, co może przynieść obrączka. - Dziękuję, że
pozwolisz nam z niej skorzystać, Daniel.
- Cała przyjemność po mojej stronie. - Zniknął na schodach.
Wspomnienie tej dziwnej ceremonii wywołało w niej mieszaninę przeróżnych
uczuć, Kołysanie statku pod stopami, jasne i ciepłe słońce zatapiające wszystko w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]