[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zawsze pozwalała mu przejąć inicjatywę i bezwolnie mu ulegała.
Patrzyła teraz na Garretta i miała serce przepełnione miłością. Ale
czuła też lęk, bała się o ich przyszłość. Tydzień prawie się kończył. Za
parę dni mieli wrócić do Jackson, a ona ciągle nie zdobyła się na
rozmowę, która mogła albo naprawić, albo zniszczyć ich
małżeństwo.
W końcu dotarło do niej, że nie ma wyjścia, musi opanować strach
95
RS
i podjąć to wyzwanie. On nie przejdzie przez ten most, popychany
delikatnymi szturchnięciami. Nie zdoła tego zrobić, jeśli ciągle myśli,
że chroni ją przed sobą - fizycznie i emocjonalnie. Nie uda mu się,
jeśli chronienie jej pozostaje jego głównym życiowym celem.
Emma nie miała walecznej natury, ale czas szybko uciekał. Jeśli
mieli opuścić Wind River i znowu stać się rodziną, musiała pokonać
swoją naturę i zmusić Garretta, żeby się przed nią otworzył.
Dziś wieczorem, zdecydowała, kiedy mąż podniósł głowę i
uśmiechnął się do niej. Ta noc zdecyduje, czy odnajdą swoją
przyszłość, czy też ją zaprzepaszczą.
Garrett prowadził Emmę na taras oblany światłem księżyca, a z
odtwarzacza płynęły rzewne pojękiwania saksofonu i pokrzepiające
słowa piosenki.
Objął Emmę, pocałował... i odczuł pełnię życia, coś, o czym trzy
miesiące temu myślał, że jest stracone na zawsze. Wszystko, na co
miał nadzieję, wszystko, na co liczył, przebiegało dokładnie tak, jak
sobie zaplanował.
Emma znowu należała do niego. Znowu była sobą.
I Garrett pewny był, że już nic nigdy ich nie poróżni.
Położył jej dłoń na swojej piersi, pod którą jego serce waliło jak
opętane, z radości i podniecenia.
- Czujesz? To ty tak na mnie działasz, Em. Zawsze tak działałaś.
Kołysali się w rytm muzyki, w którą wkradały się odgłosy nocy i
bicie dwóch serc.
- Pamiętam to. - Emma przytuliła policzek do jego ramienia. - To
ostatnia piosenka, jaką zagrali na moim balu maturalnym.
- A naszą pierwszą noc pamiętasz?
- Tak - szepnęła.
- Nie wyobrażasz sobie nawet, jak się męczyłem, czekając na
ciebie... - Garrett zachichotał cicho. - Jak myślisz, mamy szansę
powtórzyć dziś tamtą noc?
Spodziewał się nieśmiałego uśmiechu Emmy. Zamiast niego
zobaczył w jej oczach rzewny smutek, a kiedy się odezwała, poraziło
go przygnębienie w jej głosie.
96
RS
- To działo się bardzo dawno temu. Byliśmy wtedy tacy młodzi.
Tacy zakochani. I nie mieliśmy pojęcia o tym, co złego może zdarzyć
się między kobietą a mężczyzną.
Emma ostrożnie odsunęła się od niego i podeszła do poręczy
werandy.
Garrett, zakłopotany jej niespodziewaną zmianą nastroju, stanął
za nią, przytulił się do jej pleców i czekał, aż powie, co ją dręczy.
- To była najpiękniejsza noc w moim życiu. - Odwróciła się
nagle i wpatrywała w niego z nadzieją. - Chcę poczuć to znowu. Tę
wolność. Tę porywającą swobodę. Przypomnij mi to, Garrett.
Zapomniałam już, jak to jest, żyć chwilą i kochać się bez zahamowań.
Wpiła mu się w usta namiętnym, rozpaczliwie gwałtownym
pocałunkiem.
Garrett nie zdążył się niczemu zdziwić, bo żądza wzburzyła mu
krew niczym atak gorączki. Starał się nad nią panować, ale Emma
natychmiast odzyskała swoją nad nim władzę. Brutalnie szarpnęła
palcami jego włosy, żarłocznie gniotła wargami jego usta.
- Em... kochanie... zwolnij tempo - dyszał ciężko, obezwładniony
jej namiętnością.
Jakby niczego nie słyszała. Złapała oddech i obdarzyła go jeszcze
bardziej zachłannym, niemal brutalnym pocałunkiem. Potem
zerwała z niego koszulę.
- Kochanie... - jęczał Garrett, kiedy gryzła i całowała jego brodę.
Dysząc, wciągnął głęboko powietrze, gdy skubnęła zębami jego sutek
i zajęła się sprzączką paska u spodni.
%7łądza, czysta, prymitywna, cielesna żądza schwyciła go w sidła,
kiedy długie, delikatne palce Emmy rozpięły rozporek i wśliznęły się
do środka.
Garrett o niczym już nie myślał. Czuł tylko dzikie, nienasycone
pragnienie, gdy jak oszalały walczył z suwakiem dżinsów Emmy, a
potem zdarł je brutalnie z jej bioder. Pożądanie jak narkotyk
wsączyło się w jego krew i wyzwoliło śpiące w nim zwierzę.
Podniósł Emmę i przy dusił ją do zewnętrznej ściany domku.
Otumaniony, czuł, jak Emma rozdrapuje mu paznokciami plecy, a
97
RS
jego ręce zaciskają się na jej biodrach.
Wszedłby w nią, gdy nie powstrzymał go jej krzyk. I nie
zapanowałby nad rękami, gdyby nie jej delikatna skóra.
Zaklął przez zaciśnięte zęby i odsunął się od niej. Potem,
wymyślając sobie w duchu od najgorszych, próbował oprzytomnieć.
Nie miał pojęcia, ile czasu minęło, zanim poczuł, że może jej
dotknąć, nie rzucając się na nią jak zwierzę. Nie wiedział, jak długo
stała, opierając się o ścianę, z oczami przepełnionymi grozą.
- Em... - Przytulił się do niej, żeby ją uspokoić, ale też by nie
widzieć jej zawiedzionej miny. Ogarnął go wstyd i przygnębienie. -
Nie wiem, jak to się stało. Kochanie, nie zrobiłem ci krzywdy?
- Nie. - Emma dyszała ciężko, wyrzucając z siebie krótkie,
urywane oddechy. - Nie, nie zrobiłeś mi żadnej krzywdy.
- Przepraszam, tak mi przykro. Wyrwała się z jego uścisku.
- Nie chcę, żeby było ci przykro. - W jej oczach pojawiły się
niebezpiecznie wojownicze błyski.
- Byłem brutalny. Rzuciłem się na ciebie. - Odgarnął włosy z jej
policzków.
- Byłeś naturalny i prawdziwy. - Emma odsunęła jego dłoń ze
swojej twarzy. - Wziąłeś mnie. A przynajmniej chciałeś, zanim
odezwały się w tobie te przeklęte zasady. - Jej oczy miotały
błyskawice. - Pierwszy raz... prawie ci się udało pozbyć tej cholernej
samokontroli, z której jesteś taki dumny. Mało brakowało, a
wziąłbyś mnie jak normalną kobietę.
Ze zwycięskim błyskiem w oczach schyliła się i naciągnęła z
powrotem dżinsy.
- Nie drażnij mnie swoimi przeprosinami. Do diabła, niech ci
przynajmniej nie będzie przykro.
Odepchnęła go ramieniem, szarpnęła rozsuwane drzwi i weszła
do domu.
Zakłopotanie odebrało Garrettowi mowę. Bez słowa patrzył, jak
Emma odchodzi. Spodziewał się jej złości. Zasłużył na nią. I
rzeczywiście była wściekła - ale nie dlatego, że był brutalny, tylko
dlatego, że ją za to przepraszał.
98
RS
Zbity z tropu, chwycił się za głowę, nie mając najmniejszego
pojęcia, co o tym myśleć. W końcu wszedł za Emmą do środka.
Sącząca się z odtwarzacza muzyka powinna przynieść mu ulgę.
Ale słodka melodia w zderzeniu z rozgardiaszem w jego głowie
zabrzmiała jak drapanie paznokciem po szybie. Uderzył dłonią w
wyłącznik, odetchnął głęboko, żeby się uspokoić, i ruszył przez pokój
do Emmy.
Stała odwrócona plecami, przygarbiona, z rękoma złożonymi na
piersiach.
- Staram się - zaczął ostrożnie - ale, do jasnej cholery, nie
rozumiem, o co chodzi.
- O szacunek - odrzekła Emma z taką zajadłością, że Garrett
mimowolnie cofnął się o krok. - Chodzi o liczenie się z moją wolą, z
moimi pragnieniami. Chodzi o traktowanie mnie jak kobiety.
- Zawsze traktowałem cię jak kobietę! - Garrett walczył z
budzącą się w nim złością.
- Traktowałeś mnie jak kruchą porcelanową lalkę.
- Masz pretensje, że dbam o ciebie?
- Nie chciałam, żeby zabrzmiało to jak zarzut. - Emma, kręcąc
głową, spojrzała w sufit. - Sposób, w jaki mnie traktujesz, jest... jest
cudowny.
- Cudowny? I kocham cię też cudownie? - spytał Garrett
drwiąco. - To znaczy, że już wszystko w porządku, misja spełniona.
Cudowny? Dokładnie o to mi chodziło.
Czuł się tak, jakby usuwała się pod nim ziemia. Włożył ręce do
kieszeni i starał się uspokoić.
- Myślałem, że dzięki temu jest ci ze mną dobrze.
- Bo jest dobrze.
Jej łagodny, czuły ton zmieszał go jeszcze bardziej.
- Jest nie tylko dobrze. Jest cudownie, słodko i wszystko jest...
całkowicie pod kontrolą. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imuzyka.prv.pl
  •